Powyborczy kanibalizm i cuda nad urną

Chociaż nikt się tego nie spodziewał, a po doświadczeniach z poprzednich lat nikt poważnie nie brał wcześniejszych zapowiedzi, to już na koniec trzeciego dnia po wyborach samorządowych Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła oficjalne wyniki. W 9 województwach, uzyskując rekordowe w historii wyborów samorządowych 33,32 % głosów wygrało Prawo i Sprawiedliwość, powiększając liczbę mandatów do sejmików o 48%. Koalicja Obywatelska wygrywając zaledwie w 6 województwach, de facto, poniosła porażkę. PSL nie wygrało w żadnym województwie, a więc w porównaniu z cudownymi wyborami w 2014 r. przegrało w tym roku z kretesem, tracąc połowę mandatów ze swojego dotychczasowego stanu posiadania. Nadal nie wiadomo w jakich konfiguracjach powstaną koalicje w województwach, w których ani PiS ani PO nie uzyskały samodzielnej większości. Negocjacje nadal trwają.

Czegokolwiek nie będzie nam wmawiała liberalna i lewicowa propaganda, przez trzy lata rządów PiS Polska zmieniła się diametralnie. Zmienili się też Polacy. I wcale nie zmienili się na gorsze. Jeśli uznać wybory samorządowe z 2014 r. za uczciwe, to przez ostatnie lata musiało nastąpiło zbiorowe oświecenie i postęp edukacyjny na skalę dotąd niespotykaną. Twardych dowodów na tę okoliczność dostarczyła nam właśnie Państwowa Komisja Wyborcza ogłaszając oficjalnie, iż od 2014 r. niemal o 11 % spadła w naszym kraju liczba analfabetów i ludzi nierozgarniętych. Czyli dziś mamy ponad 1,6 miliona nieuków i nieudaczników mniej. Kalkulacja jest bardzo prosta: jeśli cztery lata temu ponad 17% wyborców nie wiedziało w jaki sposób postawić krzyżyk na karcie do głosowania, a już w 2018 r. takich osób było zaledwie 6,7%, to oznacza, że w Polsce musiała nastąpić swego rodzaju eksplozja edukacyjna, zmieniająca nas na lepsze.

Tak szybki postęp niesie ze sobą również pewne ryzyka i zagrożenia. Podobno w niektórych okręgach w Warszawie w wyborach wzięło udział 100% uprawnionych do głosowania, a gdzieniegdzie oddano nawet 101% ważnych głosów. Większość oczywiście na kandydata Platformy- Trzaskowskiego. Takie widocznie muszą być nieuniknione koszty społecznego postępu.

Jako, że wybory to ogólnopolski plebiscyt, mogliśmy się z nich zatem dowiedzieć znacznie więcej niż od najlepszych sondażowni. I tak dowiedzieliśmy się, że takie ugrupowania jak partia Razem, partia Wolność, czy nawet Ruch Narodowy to polityczny plankton, którego przedstawiciele przepadli w tych wyborach. Nic też nie ugrał, ani w wymiarze politycznym, ani w wymiarze wizerunkowym Kukiz’15, W podobnej sytuacji co Kukiz jest też SLD- partia Włodzimierza Czarzastego znika z politycznej mapy i rozpływa się w lewicowo-liberalnym tyglu. W dużych miastach, tak jak w Warszawie, przepadli lansowani i reklamowani przed wyborami kandydaci niezależni, tacy jak Jan Śpiewak.

Wyniki wyborów samorządowych muszą oznaczać przetasowania na scenie partii politycznych. Tendencje już są widoczne, zwłaszcza po liberalnej i lewej stronie. Nowoczesna wchodząc w koalicję z Platformą Obywatelską została przez nią całkowicie wchłonięta i będzie zapewne w przyszłości zupełnie zmarginalizowana. Grzegorz Schetyna tak łatwo nie zapomni przykrych i kąśliwych słów liderów Nowoczesnej, kiedy ta była jeszcze na fali w 2016 r. Jakby tego było mało, tuż po wyborach na konta partii Katarzyny Lubnauer wszedł komornik. A to może być zaledwie preludium do tego co spotka w najbliższych miesiącach byłą partię Ryszarda Petru.

Podobny los czeka prawdopodobnie SLD, które zostało zaproszone do bliskiej współpracy z PO, jak karp na Wigilię, przez wiceprzewodniczącego Platformy, Tomasza Siemoniaka w jednym z powyborczych wywiadów. Symboliczne było również przystąpienie do Platformy tuż przed wyborami, typowanej na przyszłą liderkę lewicy- Barbary Nowackiej. Oznacza to, iż lewica, zwłaszcza ta, która wyrosła w oparciu o kadry i majątek byłej PZPR nie ma w Polsce przyszłości i musi się schronić pod skrzydłami silniejszego protektora, którym na dziś okazuje się być partia Grzegorza Schetyny.

Koalicyjnymi propozycjami na przyszłoroczne wybory już dziś kuszone jest również PSL. Słaby wynik tej partii w wyborach samorządowych może spowodować bunty w terenie i wewnętrzne rozłamy, jednak rezultat ten nie był na tyle niekorzystny, aby przewodniczący Kosiniak-Kamysz miał się zdecydować na polityczne samobójstwo. Włączenie struktur PSL do Koalicji Obywatelskiej oznaczałoby faktyczną likwidację tej partii.

Z drugiej strony, powstanie konglomeratu, łączącego w sobie PO, Nowoczesną, SLD, PSL a nawet partię Razem, odzwierciedlałoby prawdziwą istotę ideologiczną i polityczno-gospodarczą tych ugrupowań. Powyższe partie od lat ze sobą współpracują, realizując wspólne cele, takie jak ochrona pozostałości po PRL, pilnowanie porozumień Okrągłego Stołu, przy jednoczesnym wspieraniu interesów a to naszych wschodnich, a to zachodnich sąsiadów, ze szkodą dla suwerenności i gospodarki Polski.

Kluczowe po wyborach samorządowych jest jednak inne pytanie: w jaki sposób Prawo i Sprawiedliwość zdoła zagospodarować prawicowy i niepodległościowy elektorat? Czy zdoła to zrobić? Już dziś widać, że zarówno Ruch Narodowy, partia Wolność, jak i Kukiz’15 nie zdołały zbudować wokół siebie szerokiego poparcia. Młodzi ludzie też nie garną się już do tych frakcji. Czy PiS odbuduje swoje prawe skrzydło, identyfikowane z takimi postaciami jak min. Antonii Macierewicz i premier Beata Szydło? Czy znów się zagapi i pozwoli aby jakieś siły niewiadomej proweniencji, w oparciu o niemieckie lub rosyjskie wpływy i kapitał zbudowały po prawej stronie quasi prawicowe stronnictwo? Wszystko, póki co, w rękach prezesa Kaczyńskiego.

SAD

(Tekst ukazał się pierwotnie w portalu Fronda.pl w dniu 26.10.2018 r.)

Foto: Platforma Obywatelska (Flickr) z prawem do ponownego wykorzystania.

Related posts