Platforma Obywatelska jak piramida finansowa

Jeśli wybory parlamentarne porównać do debiutów na Giełdzie Papierów Wartościowych, to co cztery lata szereg spółek (partii politycznych) usiłuje pozyskać chętnych inwestorów (wyborców) do przeznaczenia ciężko zarobionych pieniędzy (oddania głosów) na zakup oferowanych przez te spółki (partie) akcji, czyli wybrania spośród zaprezentowanych, najbardziej korzystnej i dochodowej oferty (programu politycznego). Wchodząc na giełdę każda z firm jest zobowiązana do przedstawienia prospektu emisyjnego, na podstawie którego inwestorzy mogą ocenić potencjał przedsiębiorstwa i oszacować przyszłe, potencjalne zyski.

Co jednak zrobić z firmą (partią), która chce pozyskać pieniądze zwykłych Polaków nie przedstawiając żadnych propozycji programowych, jakiegokolwiek prospektu emisyjnego?

W tym roku Platforma Obywatelska postanowiła wedrzeć się na giełdę i zgarnąć grubszą forsę bez przedstawiania inwestorom choćby szkicu takiego prospektu, bez prezentacji przynajmniej wstępnej koncepcji IPO, bez obietnicy minimalnych nawet zysków. Prezes zarządu PO stwierdził, że najpierw chce dostać do ręki czystą gotówkę (poparcie) a dopiero potem się zobaczy- ale to już po wyborach, tak? Dziś nie jest w stanie niczego konkretnego wyborcom (inwestorom) obiecać. Nawet ogłoszony kilka dni wcześniej „sześciopak Schetyny” okazał się handlowym (politycznym) bublem, z którego pomysłodawca musiał się wycofać po dwóch dniach. Brawo wy!

Największym problem przedsiębiorstwa pod nazwą PO nie jest pilna potrzeba pozyskania dużego zastrzyku finansowego (uzyskania dobrego wyniku w nadchodzących wyborach) ale fakt, że ten podmiot od lat niczego przydatnego i pożytecznego już nie produkuje, nie wytwarza i nie dystrybuuje żadnego użytecznego społecznie i gospodarczo produktu, towaru, usługi. Wieloletnia obecność tej firmy na rynku nie pozwoliła wypracować odpowiedzi na tak podstawowe pytanie: czy ma być producentem śrubek, rowerów czy nart wodnych (czy chce być prawicą, lewicą czy może środkowicą)? Główny menadżer jednego dnia deklaruje, że żadnych rowerów to jego spółka produkowała nie będzie (stanowcze nie związkom partnerskim), żeby nazajutrz ogłosić, że rowery to jak najbardziej tak, będą produkowane, i każdy będzie miał co najmniej po cztery pedały (najwyższy czas wprowadzić związki partnerskie).

Od lat Platforma opiera swoją działalność na PR-owych trickach i politycznym marketingu. Gdy była u władzy koncentrowała się głównie na administrowaniu powierzonym majątkiem (polityka ciepłej wody w kranie) oraz jego wyprzedaży w miarę rosnących potrzeb i piętrzących się problemów. Miała przy tym na uwadze interesy spółki niemieckiej, co do której istnieją poważne podejrzenia, że jest spółką- matką. Interesy tejże spółki-matki były ważniejsze od interesów polskich, gdyż podobno ta niemiecka spółka była „ekonomicznym holownikiem”, próbującym wyciągnąć polską gospodarkę na szerokie wody międzynarodowego biznesu. Czy jakoś tak.

Nie mniej osobliwie prezentuje się kadra zarządzająca tego bezproduktywnego, bankrutującego holdingu. To grupa zadowolonych z siebie, sytych pseudomenedżerów, przyzwyczajonych do ogromnych profitów płynących głównie z wyprzedawania narodowego majątku i przeprowadzania szemranych prywatyzacji. W czasach ich rządów produktywność spadła do tego stopnia, że od wytwarzania narkotyków bardziej opłacalna była produkcja faktur VAT, co potwierdził najbliższy współpracownik Donalda Tuska w rozmowie u Sowy i Przyjaciół. „Ludziom Platformy” nigdy nie chciało się i nadal nie chce ciężko pracować, za to od zawsze mają nieprzemijające apetyty na sute apanaże, drogie zegarki, kubańskie cygara, markowe wina, kawior z bieługi, wołowe policzki i ośmiorniczki.

Biznesowym szlakiem menadżera Schetyny po naszą gotówkę ruszają na polityczną giełdę liderzy SLD, PSL, Wiosny i Razem. Wydaje się, że oni nie będą aż tak bezczelni jak niedawny lider opozycji i obiecają roztrzęsionym inwestorom przynajmniej miraż prospektu emisyjnego, jakiś zarys planu produkcji i sprzedaży, mglistą obietnicę jeśli nie zysków, to przynajmniej wycofania wkładu własnego. Trwa zatem intensywne przemalowywanie partyjnych szyldów, drukowanie kolorowych folderów, projektowanie papieru firmowego i wizytówek. Zamiast tęczowego PSL mamy w ofercie patriotyczny, chrześcijański PSL biało-czerwony, zamiast osamotnionej Wiosny, mamy w pakiecie Jesień Średniowiecza (SLD) i Zimę Zandberga, a dokładniej Dziadka Mroza. Czegóż to się nie zrobi dla zysku? W końcu mamy kapitalizm.

Czekamy jeszcze tylko na odpicowaną ofertę od Kukiza i Palikota i możemy ruszać z tym biznesowo-politycznym kabaretonem. „Popłyną kochane złotówki”.

Działalność całej totalnej opozycji od lat przypomina funkcjonowanie piramidy finansowej: na zachętę chwytliwa, dobrze przemyślana nazwa, siedziba w renomowanej lokalizacji, ogromne banery, przyciągające uwagę foldery, zdjęcia i reklamowe hasła, obiecujące astronomiczne zyski bez pracy i wysiłku. Byle tylko wyciągnąć kasę (poparcie) od chciwych, leniwych, czasem zdezorientowanych i często zdesperowanych ludzi, byle złapać jak najwięcej naiwnych, albo ryzykantów, albo spekulantów. A potem przez cztery lata: hulaj dusza- piekła nie ma. Gdy zbliża się termin kolejnych wyborów trzeba szybko przemalować szyldy, wyrzucić część najbardziej skompromitowanego zarządu, wydrukować nowy papier firmowy, nowe wizytówki i gotowe- po raz kolejny można ruszać ze sprzedażą setek tysięcy papierów bezwartościowych.

O tym, że rządy koalicji Platformy i PSL’u były rodzajem politycznej piramidy finansowej może świadczyć fakt, że dla utrzymania ówczesnej ekonomicznej fikcji konieczna była kradzież ponad 150 miliardów złotych z OFE, bo inaczej cały system by się zawalił. Po drodze wyparowało ok. 19 miliardów złotych, chociaż według zapewnień ówczesnej rzecznik rządu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej „to były na pewno jakieś kwoty wynikające z różnych takich działań”. Eksperci, ekonomiści, fachowcy. Ludzie Platformy.

Być może właśnie dlatego część środowisk związanych z totalną opozycją protestuje przeciwko emisji filmu „Solid Gold” przed jesiennymi wyborami. Istnieje uzasadniona obawa, że kolejny giełdowy (wyborczy) przekręt okaże się dla Polaków zbyt oczywisty, i że tym razem nie zdecydują się wyłożyć swoich ciężko zarobionych pieniędzy (wyborczych głosów) na kolejną polityczną piramidę finansową.

SAD

Foto: Wikipedia

Tekst ukazał się pierwotnie w portalu Fronda.pl w dniu 22.07.2019 r.

Related posts