Globalny astroturfing i lokalne zamachy stanu

Gdyby chodziło o wprowadzenie na rynek nowej limitowanej linii obuwia, książki o młodym czarodzieju czy nieletnich wampirach, albo najnowszego smartfona, całą akcję można by skwitować wzruszeniem ramion i przejść nad nią do porządku dziennego. Kolejna grupa naiwniaków została wkręcona w nocne czuwania pod księgarnią, sklepem sportowym czy salonem firmowym, żeby przepłacić za parę adików i z wypiekami na twarzy opowiedzieć o tym przed kamerą youtubera na usługach korporacji. W przypadku „wydarzenia COVID-19” mamy do czynienia ze zjawiskiem globalnym, którego celem nie jest wciśnięcie wyznawcom technologicznej marki przereklamowanego telefonu, a próba…