Do polityków PiS można mieć wiele pretensji: że nie byli wystarczająco konsekwentni we wdrażaniu reform wymiaru sprawiedliwości, że nie przeprowadzili repolonizacji mediów, że nie zdecydowali się na ujawnienie aneksu do raportu o likwidacji WSI, że nie byli dość stanowczy w stosunku do Ukrainy czy w sprawie nowelizacji ustawy o IPN, czy też dali się nabrać na amerykańską ustawę S447 i przyjaźń z państwem Izrael, który z Polską ma często rozbieżne i sprzeczne interesy. Jednak znaczące osłabienie PiS w nadchodzących wyborach poprzez postawienie na chwiejną Konfederację, czy ewentualna wygrana Koalicji Europejskiej oznacza koniec marzeń o silnej Polsce. Oznacza też powrót na salony władzy politycznych barbarzyńców i finansowych hochsztaplerów. Na to Polska pozwolić sobie nie może.
Chwaląc PiS można powtarzać w nieskończoność, że nie było po ’89 roku ugrupowania w Polsce, które zrealizowałoby swoje obietnice wyborcze w takim wymiarze i w tylu obszarach w ciągu jednej kadencji. Reforma polskiej armii i stworzenie Wojsk Obrony Terytorialnej, repolonizacja sektora bankowego i części przedsiębiorstw, jak chociażby stocznie, uszczelnienie systemu podatkowego dzięki czemu możliwa jest realizacja potężnych programów socjalnych, wzmocnienie polskich spółek strategicznych takich jak LOT, Orlen i LOTOS zamiast ich wyprzedaż za bezcen, jak to miała w zwyczaju szajka PO- PSL. Kolejny obszar to odbudowa infrastruktury w Polsce powiatowej, którą rządy Donalda Tuska i Ewy Kopacz chciały zwyczajnie zdegradować i wyludnić- uruchomienie posterunków policji, domów kultury, połączeń autobusowych. Dzięki temu nikt dziś nie musi jeździć na zbiory szparagów do Niemiec żeby utrzymać swoją rodzinę, na czym podobno bardzo cierpi niemiecka gospodarka. Do tego należy doliczyć zakres zmian prawnych, powołanych komisji w sprawie afery VATowskiej, afery Amber Gold, czy nieuczciwych prywatyzacji warszawskich kamienic, zaostrzenie kar dla przestępców, aferzystów, pedofilów.
Przy każdym niemal projekcie wdrażanym przez PiS był krzyk, wrzask i protesty inspirowane przez ruską, pruską i czort wie jaką jeszcze agenturę. Na ulice wychodzili- używając społecznych i politycznych szyldów- fałszerze faktur, zamieszani w handel kobietami kryminaliści z helikopterami na głowach, sutenerzy, trójzęby, farmazony, i cała ta zgraja agentów, funkcjonariuszy, tajnych współpracowników bezpieki z tęczowymi flagami, czarnymi parasolkami, wieszakami, czy białymi różami, w zależności od pory roku i rodzaju protestu. Co wiec to nowy symbol. Nawet tak korzystne z punktu widzenia polskich interesów projekty jak przekop Mierzei Wiślanej musiał się spotkać z protestami pseudoekologów finansowanych przez niemieckie fundacje i wspieranych przez rosyjską agenturę. PiS w tej kadencji łatwego życia nie miał.
Dziś następuje zmasowany atak na dobrą zmianę na zasadzie: „bo zupa była za słona”, i jest to atak prowadzony niemal z każdej strony. Wszyscy na jednego: eurobiurokraci, tęczowi pederaści, zieloni ekolodzy, czerwoni i różowi, wolnościowcy od Korwina i patrioci od Winnickiego. Nie za dużo tego? To jest właśnie zbyt podejrzane, żeby spać spokojnie- parafrazując klasyka. POKO-Kukiz-Korwin-Petru-sekretarze PZPR- wszyscy atakują PiS.
Przedsmak tego, jak może wyglądać Polska po osłabieniu rządu Prawa i Sprawiedliwości dają od lat liderzy Koalicji Europejskiej i jej akolici. Tu chodzi nie tylko o zapowiadaną przez Grzegorza Schetynę likwidację CBA, IPN, TVP, czy dalszą wyprzedaż majątku narodowego, który do normalnego funkcjonowania przywróciła w ostatnich latach dobra zmiana. Do akcji wkroczyli nauczyciele jak terroryści biorący na zakładników swoich uczniów w trakcie ich najważniejszych egzaminów; grupy rodziców biorących za zakładników swoje niepełnosprawne dzieci, zapowiadając, że „nie jest to protest polityczny”, po czym sami startujący w wyborach; czy wreszcie byli dyplomaci, którzy po ataku na polskiego ambasadora w Izraelu, w liście otwartym twierdzą, że upublicznienie tego faktu było „przejawem antysemityzmu”.
Przedsmak tego co może wydarzyć się w Polsce daje też były marszałek Sejmu, szef MSZ, i wieloletni poseł, który w poprzedniej kampanii mówił o „dorzynaniu watahy”, a dziś w jakimś amoku i atakach spazmów na Twitterze produkuje serię komunikatów, m.in. takich: „Lubisz odmawiać różaniec z pedofilem z Radia Maryja – głosuj na PiS.”
W tyle nie pozostaje przewodniczący Schetyna, który pomoc państwa w mającej miejsce na południu Polski klęsce powodziowej nazywa „politycznym kabaretem”. Totalni Europejczycy mają tendencje do wygłaszania pogardliwych stwierdzeń w stosunku do osób dotkniętych kataklizmami, którzy mogą liczyć tylko na szybką pomoc instytucji i władz państwowych. W maju 2010 r. podczas powodzi, ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski bredził coś o tym, że „woda ma to do siebie, że spływa” do Bałtyku. W 1997 roku podczas „powodzi tysiąclecia” premier Cimoszewicz doradzał przed kamerami, że ludzie powinni być przezorni i się ubezpieczać. Jeśli to nie są wyrazy pogardy skierowane do społeczeństwa, to co to jest? Dziś obydwaj liderzy wspierają czynnie Europejską Koalicję.
Elity III RP nie były w stanie wygenerować kolejnych pokoleń swoich następców, tak jak władza III RP nie była w stanie wygenerować przez 30 lat jakiejkolwiek polskiej marki, branży, czy gałęzi przemysłu o światowym znaczeniu. To układ zdegenerowany i impotentny. Dlatego dziś z zakamarków i schowków powyciągani zostali byli sekretarze PZPR, i postawieni w jednym szeregu z rzekomymi opozycjonistami z Solidarności. To chichot historii, żeby nie powiedzieć polityczny cyrk obwoźny odgrywający się na naszych oczach.
Totalna opozycja to nieustanny atak na Polskę w instytucjach europejskich, to akceptowanie trwającej przez wiele lat profanacji krzyża i postaci Ojca Świętego Jana Pawła II w spektaklu „Klątwa” w teatrze nadzorowanym przez warszawski ratusz, zarządzany od lat przez urzędników z Platformy Obywatelskiej. Poziom wynaturzenia tych quasi elit pokazują ostatnie autoryzowane przez Donalda Tuska i Grzegorza Schetynę profanacje religijne i nagonki na Kościół Katolicki, próby wprowadzania do szkół i przedszkoli seksualizacji dzieci przez prezydenta Warszawy Trzaskowskiego, czy niegdysiejsze wypowiedzi niejakiego profesora Hartmana twierdzącego, że związki kazirodcze są OK- czyli, że wszystko jest w porządku kiedy ojciec sypia z własną córką. To jest obraz zwyrodnienia i upadku system III RP, który w żaden sposób nie może się reprodukować- no bo jak? Dlatego nieustannie musi pasożytować.
Przed każdymi kolejnymi wyborami kreowane są nowe polityczne twory, które mają przyciągnąć grupy otumanionych, niezadowolonych, niezdecydowanych, młodych, czy szukających mocnych wrażeń. Tak było kiedyś z Samoobroną czy Ligą Polskich Rodzin (obecnie partia Giertycha jest w jednej koalicji z komunistami z SLD, i liberałami z PO), potem pojawił się Palikot, partia Razem, czy wreszcie Kukiz’15. Dziś do tej kolorowej ferajny dołączyła Wiosna Biedronia i jego kochanka Śmiszka i Konfederacja, czyli zlepek nazwisk od Sasa do Lasa, z raperem Liroyem i Korwinem-Mikke, który przeszedł już chyba wszystkie liberalne i neoliberalne inkarnacje, od Unii Polityki Realnej do partii Korwin z koroną w logo. Tylko patrzeć, jak król Korwin ogłosi się cesarzem i założy własną, rodzinną dynastię.
Konfederacja czyli quasi-patriotyczny „antyPiS” jest zbyt podobna do Europejskiej Koalicji, czyli lewacko-liberalnego „antyPiS”. Jedni to zbieranina pseudoeuropejskich klakierów i pozostałości po komunie, natomiast drudzy to wymachujący patriotycznymi hasłami korwiniści w sojuszu z wyrzutkami z ruchu Kukiza.
A w całej tej antypisowskiej ferajnie co jeden to lepszy król: jest król Europy z cygarem i drogim winem, jest król Wiosny ze swoim królewiczem Śmiszkiem, król Korwin z patentem na cysorza, król polskiego hip-hopu rodem z Kielc, i król żenady, który kiedyś publicznie oświadczył, że jeśli zostanie politykiem to będzie mu można napluć w twarz. Do tego towarzystwa doklejony jest niemały dwór królewiątek i hrabianek, cała masa książąt z księciem Grzegorzem, księżniczką Ewa, i kniaziewiczem Władkiem w tęczowych gumofilcach. Radka, pana na Chobielinie, trzeba by w tej konfiguracji tytułować parem.
Z tego wynika, że królów, królewiąt, książąt, parów i szlachty wszelakiej maści porobiło się w naszej biednej ojczyźnie niemało- tylko pracować nie ma komu. Przy bliższym poznaniu okazuje się też, że to wcale nie jest jakaś zacna szlachta, ale pachołki i parobki na cudzych usługach poprzebierane w garnitury i garsonki, z których przy pierwszej lepszej okazji wychodzi zwykły prostak, kmiot, barbarzyńca albo bazarowa baba, a nie dyplomata, hrabina czy lord.
Tyle dobrego, że nadal można coś z tym zrobić, i nie dopuścić zgrai cwaniaków, nierobów, wydrwigroszy i przebierańców do władzy. W niedzielę trzeba iść na wybory. W poniedziałek może być już za późno.
SAD
(Tekst ukazał się pierwotnie w portalu Fronda.pl w dniu 24.05.2019 r.)
Foto: Wikimedia