Zmasowany atak na PiS zakończył się fiaskiem. Prowadzona od wielu miesięcy ofensywa, ta z pozycji lewacko-liberalnych została wzmocniona w ostatnich tygodniach formacjami „anty-PiS” na pozycjach patriotycznych, co miało zadać cios ostateczny i doprowadzić do porażki partii rządzącej. Tym razem polskie społeczeństwo okazało się znacznie mądrzejsze od politycznych macherów i nie dało się nabrać na zgrane numery. Prawo i Sprawiedliwość zdecydowanie wygrało wybory do Parlamentu Europejskiego, nokautując bezideową Koalicję Europejską.
Wyniki PKW z ponad 99% obwodowych komisji wyborczych pokazują, że partia Jarosława Kaczyńskiego uzyskała najlepszy w historii wynik i zdobyła 45,56% głosów, wyprzedzając Koalicję Europejską o ponad 7% (38,3%). Rekordową w skali kraju liczbę głosów- niemal pół miliona- uzyskała premier Beata Szydło. Lokomotywą tej kampanii był również premier Morawiecki. Jednak największym atutem w talii PiS okazał się prezes Kaczyński. Jego zdecydowane i wyważone wystąpienia w końcówce kampanii mogły ostatecznie przechylić szalę. Dziś oszołomiona porażką opozycja dwa razy się zastanowi zanim podniesie argument o „chowaniu i ukrywaniu prezesa” podczas wyborów.
Mandaty europosłów zdobędzie jeszcze tylko Wiosna Biedronia z wynikiem ok. 6,04% (3 mandaty). Konfederacja i Kukiz’15 znalazły się poniżej wyborczego progu. To zdecydowanie najwięksi przegrani tych wyborów. Najwięksi, ale nie jedyni.
Jeśli potwierdzą się te wyniki, to konsekwencje niedzielnego głosowania mogą okazać się doniosłe, a dla niektórych partii bardziej dotkliwe niż dziś możemy to dostrzegać. Jedną z takich konsekwencji może być dezintegracja środowiska Kukiz’15 i niedotrwanie tego ugrupowania do jesiennych wyborów parlamentarnych. W okresie przedwyborczym lider tej formacji pokazał, że nie ma szczególnego pomysłu na dalsze funkcjonowanie, i nie zależy mu zbytnio na końcowym sukcesie. Kilku znanych posłów, wybranych do Sejmu w 2015 roku z list Kukiza odeszło do Konfederacji, co też musiało się przełożyć na wyborczy wynik. Jeden rockman to za mało, żeby przyciągnąć wyborców.
Zawiodła również Konfederacja. Przez chwilę wydawało się, że kwestia roszczeń żydowskich i ustawy S447, eksploatowane w końcówce kampanii do granic przyzwoitości i dobrego smaku wystraszy Polaków i wywinduje ugrupowanie Winnickiego, Bosaka, Korwina, Liroya i Browna do dwucyfrowego wyniku. Setki internetowych trolli uruchomionych do pomocy w mediach społecznościowych również nie pomogły. Zdecydowane, jednoznaczne deklaracje w sprawie żydowskich roszczeń zarówno ze strony samego prezesa Kaczyńskiego i premiera Morawieckiego, jak i szeregu rozpoznawalnych polityków tej partii ostudziło emocje wyborców i rozpalone głowy polityków Konfederacji.
Nie oznacza to jednak, że problemu roszczeń nie ma lub jest on mało istotny. Wielomiesięczne zaniedbania sprawy amerykańskiej ustawy i już wprost formułowanych żądań majątkowym na poziomie rządowym o mały włos nie doprowadziły Zjednoczonej Prawicy do wyborczej katastrofy. Znalezienie optymalnego rozwiązania układanki trzech elementów: USA-Polska-Izrael przy nieprzychylnym, wrogim wręcz nastawieniu Moskwy i Berlina wydaje się jednym z najpoważniejszych zadań stojących przez politykami PiS przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi.
O wyniku partii Biedronia można powiedzieć tylko jedno: pompowany do granic przedwyborczy tęczowy balon okazał się dziurawą dętką. Miał być wynik dwucyfrowy, a najprawdopodobniej zostanie ledwo przekroczony wyborczy próg. Wielka nadzieja gejów i lesbijek, przy zaangażowaniu samego Franza Timmermansa i ogromnych nakładach na kampanię z nie zawsze zidentyfikowanych źródeł, skończyła na poziomie Palikota, i wyżej już raczej nie odleci. Marzenia o Pałacu Prezydenckim Robert Biedroń i jego kochanek, kandydat Smiszek, mogą między bajki włożyć.
Kolejnym wielkim przegranym tych wyborów jest PSL. Partia przewodniczącego Kosiniaka-Kamysza zyska co prawda trzy mandaty do Europarlamentu, jednak właśnie te zdobyte stołki zostaną zapamiętane Ludowcom jako symbol przehandlowania interesów i tradycyjnych wartości polskiej wsi za trzy stanowiska w Europie. Do tego jeszcze w towarzystwie feministek i postkomunistów, w atmosferze antykościelnych i antyreligijnych prowokacji. Tego „tęczowemu PSL’owi” polska wieś raczej nie wybaczy.
Polakom ku przestrodze, PiS’owi ku rozwadze należy wskazać fakt niewątpliwego sukcesu, jakim zakończył się mariaż nowoczesnych aferzystów i starych komunistów, dla niepoznaki zwany Koalicją Europejską. 38% poparcia dla polityków, z których znaczna część powinna siedzieć na ławach oskarżonych zamiast w ławach poselskich są powodem do zadumy i refleksji- zwłaszcza w 30 rocznicę wolnych (rzekomo) wyborów ‘89. Jedni powinni odpowiedzieć karnie za czasy PRL i III RP, drudzy za czasy rządów PO-PSL. Prawo i Sprawiedliwość miało prawie 4 lata, żeby tej strzydze wbić w serce osinowy kołek i przekręcić go kilka razy. Nie zrobili tego, i dziś wszyscy płacimy cenę.
Grzegorz Schetyna zostanie najprawdopodobniej zapamiętany jako były opozycjonista, który wprowadził na europejskie salony dawnych sekretarzy i członków najwyższych władz PZPR- partii, z którą podobno tak zaciekle walczył w młodości. A dziś? Komuna restituta. Dzięki Platformie do PE wejdą Leszek Miller, Włodzimierz Cimoszewicz i Marek Belka. Chichot historii i śmiech przez łzy w jednym. Młodzi, dynamiczni, słabo wykształceni z małych, średnich i dużych miast, oraz z Miasteczka Wilanów będą teraz musieli łykać tę żabę przez co najmniej pięć kolejnych lat. Smacznego.
SAD
(Tekst ukazał się pierwotnie w portalu Fronda.pl w dniu 27.05.2019 r.)
Foto: Flickr/Platforma Obywatelska z prawem do wykorzystania.