Trump nie może przekazać władzy Chinom

Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych zostały sfałszowane- nie ma co do tego cienia wątpliwości. Ujawniane z każdym kolejnym dniem dokumenty, raporty, analizy, zeznania świadków potwierdzają, że skala i metody fałszerstw nie miały precedensu w historii USA. W operację zmiany wyników wyborczych musiały być zaangażowane setki urzędników, polityków, pracowników mediów i służb specjalnych. Zgodnie z raportem Johna Ratcliffe’a, Dyrektora Wywiadu Narodowego USA, wpływ na wybór prezydenta najpotężniejszego państwa świata miały Iran, Rosja i Chiny. Jednak to właśnie Chiny mają być głównym rozgrywającym na amerykańskiej arenie, wykorzystując zarówno zewnętrznych jak i wewnętrznych aktorów zastępczych.

Jeżeli dziś komukolwiek się wydaje, że wynik wyborów prezydenckich w USA został definitywnie przesądzony, nadchodzące dni mogą go zadziwić.

Raport Ratcliffe’a miał zostać opublikowany do 18 grudnia, stając się podstawą dla prezydenta Trumpa do podjęcia ponadstandardowych kroków na podstawie wydanego we wrześniu 2018 r. dekretu dotyczącego  nałożenia określonych sankcji w przypadku ingerencji zagranicznej w wyborach w Stanach Zjednoczonych. Z uwagi na szereg nadal prowadzonych postępowań przez poszczególne agencje, raport Dyrektora Wywiadu Narodowego ma zostać przedstawiony na początku stycznia 2021 r.

W międzyczasie został zaprezentowany 36 stronicowy raport Petera Navarro, Dyrektora  Urzędu ds. Handlu i Polityki Produkcyjnej, zatytułowany „Nieskazitelne oszustwo. Sześć kluczowych wymiarów nieprawidłowości wyborczych.” Stwierdza on, że w sześciu spornych stanach, tj. w Arizonie, Georgii, Michigan, Nevadzie, Pensylwanii i Wisconsin doszło do szeregu nieprawidłowości, które są „więcej niż wystarczające” aby zmienić wyniki głosowania na korzyść Donalda Trumpa. Jako obszary, w których nastąpiły owe nieprawidłowości raport wymienia: jawne fałszerstwa wyborcze (w 4 z 6 powyższych stanów), niewłaściwe przekazywanie kart do głosowania (w 5 z 6), błędy sporne (w 6 z 6), złamanie klauzuli równej ochrony (w 6 z 6), nieprawidłowości związane z maszynami do głosowania (w 5 z 6), znaczące anomalie statystyczne (w 5 na 6).

„Dowody wykorzystane do przeprowadzenia tej oceny obejmują ponad 50 pozwów i orzeczeń sądowych, tysiące oświadczeń pod przysięgą i oświadczeń, zeznania w różnych miejscach państwowych, opublikowane analizy przez ośrodki analityczne i ośrodki prawne, filmy i zdjęcia, komentarze publiczne oraz obszerne relacje prasowe” – mówi raport Petera Navarro.

12 grudnia odkryto, że nastąpił cyberatak na firmę SolarWinds, która obsługiwała ponad 300 tys. klientów, w tym wielu klientów rządowych oraz znaczących firm sektora prywatnego. Atak mógł dotyczyć Pentagonu, Departamentu Energetyki oraz systemów kontroli broni atomowej.

„To może być preludium do wojny”– oświadczył w wywiadzie dla telewizji Fox News Morgan Wright, były doradca rządowy, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa potwierdzając, że trwający od wielu miesięcy elektroniczny atak na instytucje, urzędy i firmy amerykańskie jest sprawą niezwykle poważną. „Na cel wzięto również podmioty dostarczające rozwiązań z zakresu cyberbezpieczeństwa”- potwierdził Morgan.

Generał Michael Flynn, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego w wywiadzie dla tej samej Fox News stwierdził, że:  „Cyberatak na firmę SolarWinds jest punktem wejściowym do całej infrastruktury krytycznej Stanów Zjednoczonych (…)  To są bezpośrednie zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa narodowego. Mamy dowody na zagraniczne wpływy na przebieg wyborów takich krajów jak Chiny, Iran, Korea Północna, Rosja. To są przeciwnicy, którzy chcą zdominować nasz kraj swoją ideologią. Nie możemy dłużej popełniać samobójstwa i grać w cybernetyczne gry, jakby to były gry wideo.

O godz. 15.30 czasu wschodnioamerykańskiego w Białym Domu miało się rozpocząć spotkanie prezydenta Trumpa z szefem Departamentu Obrony Chrisem Millerem.

Z informacji, jakie podają amerykańskie media Pentagon właśnie wstrzymał przekazywanie informacji oraz dostępów do istotnych danych, odwołując spotkania z ludźmi byłego wiceprezydenta Joe Bidena. Emerytowany czterogwiazdkowy generał z czasów administracji Billa Clintona, Barry R. McCaffrey informując o tym fakcie na Twitterze dodał, że „TRUMP-MILLER PRZYGOTOWUJĄ COŚ NIEDOBREGO. NIEBEZPIECZEŃSTWO.” To właśnie Chris Miller miał podjąć decyzję wstrzymującą dalszą współpracę Pentagonu z ludźmi Bidena.

Na jaw wychodzą coraz to nowe powiązania amerykańskich polityków z chińskimi biznesmenami, przedstawicielami Komunistycznej Partii Chin czy wręcz chińskimi szpiegami. Głośna stała się już sprawa kongresmena Partii Demokratycznej Eric’a Swalwell’a, który miał romans z chińską agentką wywiadu Fang Fang. To właśnie Swalwell był jednym z oskarżających Donalda Trumpa w sprawie powiązań amerykańskiego prezydenta z Rosją, którego rezultatem miał być impeachment. Tymczasem zasiadający w Komisji Wywiadu Izby Reprezentantów z polecenia szefowej tej izby Nancy Pelosi (trzeciej osoby w USA), będący jej bliskim współpracownikiem Swalwell sam sypiał z wrogiem. Dosłownie.

Bliskich koalicjantów Państwa Środka nie brakuje również wśród polityków Partii Republikańskiej. Żoną szefa republikańskiej większości w Senacie, Mitch’a McConnell’a jest urodzona na Tajwanie Chinka Elaine Chao, której najbliższa rodzina- w tym jej ojciec- miała i ma silne powiązania z komunistycznymi Chinami i tamtejszymi elitami. Sistra Elaine, Angela, poza zarządzaniem rodzinnym biznesem założonym przez ojca, zasiadała również w zarządzie Bank of China, a także w zarządzie Izby Promocji Handlu Międzynarodowego, stworzonej przez chiński rząd. Małżeństwo republikańskiego senatora i chińskiej milionerki miało otrzymać od rodziny pani Chao w ramach prezentów ponad 20 milionów dolarów.

W 2019 roku 78 letni dziś McConnell miał blokować ustawy mające zapewniać bezpieczeństwo wyborów i miało się to odbywać w porozumieniu z lobbystami firmy Dominion. W dniu 15 grudnia 2020 r. lider republikańskiej większości w Senacie powiedział: „Kolegium elektorów zabrało głos. Tak więc dzisiaj chcę pogratulować prezydentowi elektowi Joe Bidenowi ”.

Jak podaje związany z kampanią Trumpa prawnik Lin Wood, firma Dominion Voting Sysems, której maszyny były wykorzystywane w trakcie ostatnich wyborów prezydenckich w 28 stanach zaledwie miesiąc przed wyborami otrzymała 400 milionów dolarów za pośrednictwem szwajcarskiego banku blisko związanego z Komunistyczną Partią Chin.

W wyniku szczegółowego audytu ponad 20 maszyn Dominion w stanie Michigan stwierdzono, że oprogramowanie tych urządzeń zostało celowo zmienione aby wpływać na wyniki wyborów. Poziom błędu tych maszyn wynosił 68,5%.

W wybory prezydenckie w USA zaangażował się również szef i główny udziałowiec Facebook’a Mark Zuckerberg, inwestując ponad 500 milionów dolarów. Zaangażowanie przedstawiciela Big Tech najlepiej skomentował były Prokurator Generalny Stanu Kansas twierdząc, że:

„Wybory były transparentne ponieważ Ameryka była w pokoju, w którym przeliczane są głosy. Nie dostaliście takiej możliwości w tych wyborach, nie było was tam. Mark Zuckerberg był. Prawdą jest to, że Ameryka została wykopana z pokoju, w którym przeliczane są głosy, natomiast miliarderowi pozwolono tam wejść (…) Zuckerberg zapłacił za sędziów wyborczych, kupił skrzynie, w które wrzucane były karty do głosowania, zapłacił lokalnym przedstawicielom, którzy zasłaniali okna przed chcącymi obserwować liczenie głosów, pieniądze Zuclerberga kupiły maszyny Dominion i inne, pieniądze Zuckerberga zostały wpłacone Sekretarzom Stanu, jak Jocelyn Benson z Michigan, która walczyła z przejrzystością wyborów poprzez odmowę udostępnienia zapisów komputerowych z wyborów i próbując zakopać raporty ze szczegółowych badań tych zapisów. (…) Nie jest rolą Sekretarz Stanu zabezpieczanie interesów prywatnych firm produkujących i dystrybuujących maszyny do głosowania ale bronienie interesów  mieszkańców stanu Michigan.”

Żoną Marka Zuckerberga jest mająca chińskie korzenie Priscilla Chan.

Chińczycy, korzystając z nauk swojego skutecznego sąsiada Józefa Wissarionowicza twierdzącego, że „nieważne kto głosuje, ważne kto liczy głosy” poszli kilka kroków dalej. Zadbali nie tylko o należyte przeliczenie głosów na serwerach zlokalizowanych we Frankfurcie i Barcelonie, ale też wcześniej przygotowali organizację przebiegu samych wyborów oraz powyborcze, medialno-polityczne wsparcie. Zarówno progresywne elity lokalne i światowe, część republikańskich polityków, jak i media głównego, amerykańskiego nurtu wywiązują się z zadania znakomicie.

Doskonale zdaje sobie z tego sprawę prezydent Trump i jego otoczenie. Przekazanie władzy ekipie Joe Bidena na podstawie ewidentnie sfałszowanych wyborów przy udziale obcych mocarstw byłoby ze strony głowy państwa zdradą stanu. Byłoby przekazaniem władzy nad Stanami Zjednoczonymi Komunistycznej Partii Chin. Bez walki.

Trudno uwierzyć, że politycy polscy i europejscy nie są w pełni świadomi sensu i przyszłych skutków toczących się w USA procesów. Trudno też wyobrazić sobie, że polscy dziennikarze i publicyści tak niewiele rozumieją z tego co dzieje się tam obecnie. Nie chce się wierzyć, że chińskie macki sięgnęły aż na mazowieckie równiny czy pod bramę Kraka. Jedynymi powodami, dla których w Polsce mamy do czynienia z niedoinformowaniem czy wręcz dezinformacją na temat „amerykańskiego przekrętu” wydają się być lenistwo, ignorancja i krótkowzroczność. Zwłaszcza ze strony tych, którzy mieli być ekspertami, a których komentarze ograniczają się do listy hipotetycznych członków administracji Joe Bidena, odwiedzin Polski przez Mike Pence w styczniu 2021 r., czy histerycznego powtarzania bezwartościowego poznawczo, niewnoszącego nic do dyskusji  stwierdzenia, że „Trump przegrał!”

Z perspektywy amerykańskiego społeczeństwa wszystkie systemy bezpieczeństwa zawiodły.

Wybory w USA z demokracją miały niewiele wspólnego. Nie miały wspólnego właściwie nic. Jeśli prezydent największego mocarstwa świata, pod naciskiem lokalnych elit i obcych mocarstw, zgodzi się na wyborczy przekręt, to społeczeństwa demokracji zachodnich będą musiały zgodzić się na każdy przekręt, o dowolnej skali,  dowolnym charakterze i dowolnych konsekwencjach. Pod presją własnych skorumpowanych, szantażowanych, chciwych elit współpracujących z wrogimi państwami, społeczeństwa zachodnie będą musiały zgodzić się na wszystko.  I to oznacza nie tylko koniec liberalnej demokracji oraz wolnorynkowego kapitalizmu, lecz również początek rządowo-korporacyjnej tyranii pod dyktando elit. Na wzór chiński.

Jeśli dojdzie to zatwierdzenia chińskiej okupacji Stanów Zjednoczonych w postaci prezydenckiego zaprzysiężenia Joe Bidena 20 stycznia 2021 r. świat czeka globalny, totalitarny, chińsko-amerykański duopol, któremu nie zdoła przeciwstawić się nikt. Ameryka, podobnie jak cała reszta świata zachodniego, zostanie przekształcona w państwo totalitarne. Co oznacza, że nowy system na wzór chińskiego cyfrowego zamordyzmu będzie powszechnie obowiązującym systemem społeczno-politycznym w każdym państwie świata, do którego doprowadzono prąd.

W tej konfiguracji administrowany w imieniu Państwa Środka przez skorumpowane amerykańskie elity były hegemon stanie się jedynie junior partnerem dla rozpędzonych, nabierających wiatru w żagle Chin.

 „My dopiero rozpoczęliśmy walkę!”– 12 grudnia 2020 r. korzystając z Twittera obwieścił wszem i wobec prezydent Stanów Zjednoczonych Donald J. Trump

Czy można nie wierzyć najpotężniejszemu przywódcy Wolnego Świata? Okaże się w najbliższych kilku dniach. Czasu na uratowanie Ameryki pozostało naprawdę niewiele.

SAD

Foto: Pixabay

Related posts